W barze na Kreuzbergu w oparach papierosowego dymu John Scraton wpadł na pomysł, by obejść Berlin dookoła. Choć w Niemczech mieszkał już od piętnastu lat, a centrum miasta znał na wylot, podmiejskie rejony – jezioro Tegel, Spandau, Gropiusstadt czy berlińsko-podczdamskie pogranicze – były dla niego wciąż nieodkrytym terytorium – nieoczywistym "zapleczem miasta", jego niedocenianym skrajem. A skoro, jak pisał Robert Macfarlane, "od spaceru do opowiadania jest zaledwie jeden krok", owocem dziesięciu wędrówek Scratona stała się książka.
Dla berlińczyków przedmieścia są Berlinem, choć...