Skoro już jest się grajkiem, wypada co jakiś czas wydać płytę, najlepiej nową. Zdając sobie sprawę, że zapotrzebowanie na produkcje podobnych mi gości jest znikome, postanowiłem wyjść mu naprzeciw, przy okazji korzystając z wolności wynikającej z niewielkich oczekiwań. Mam ten komfort, że właściwie nikt nie oczekuje ode mnie tak zwanego przeboju. Skoro przez tyle lat grzebania we własnej głowie nigdy żadnego nie znalazłem, przyjąłem, że wystarczy, gdy płyta spodoba się mnie i ludziom, z którymi ją nagrywam. Piosenek mieliśmy jak zwykle w nadmiarze, ale nagle stało się tak, że...