"Podróż pociągiem z Westerbork do Auschwitz trwała około trzydziestu sześciu godzin, bez jedzenia i picia. Po prostu siedzieliśmy i podawaliśmy sobie dziecko. Nie dało się długo spać, człowiek myślał i drzemał. Powiedziałem do żony: "Jeśli nie wrócę, wyjdź ponownie za mąż, znajdź kogoś, kto będzie dobry dla dziecka". A ona odpowiedziała: "Jeśli ja nie wrócę lub będę chora czy coś takiego, znajdź żonę, która będzie dobra dla dziecka". Zostaliśmy wyrzuceni z pociągu i staliśmy obok, czekając. Musiało być koło wpół do trzeciej nad ranem. Było ciemno, na peronie...