Na myśl o powrocie robi mi się niedobrze. Mam ochotę krzyknąć: „Po słuchajcie mnie, do diabła! Mam gdzieś wasze wielkie plany!”. Chcę, żeby ktoś, ktokolwiek, przyznał, że to, czego ode mnie oczekują, jest wielkie, olbrzymie, gigantyczne. I nie chodzi wcale o to, że tu jest nam tak wspaniale. Nie jest. Mam wrażenie, że wszyscy przestaliśmy być sobą. Homer chce nami rządzić bardziej niż kiedykolwiek. Fi i Kevin wszystkiego się boją, a Lee… nie rozpoznaję go. A ja zrobiłam coś, czego dawna Ellie nigdy by sobie nie wybaczyła. Jedyne, co pomaga mi przetrwać to nadzieja, że tam, na...