Oto wielopiętrowy blok z wielkiej płyty, oto bliżej nieznane miasto, choć chyba Opole, oto lata nieprecyzyjne, ale w późnym PRL-u i oto opowieść, która zaczyna się tak: "Kiedy udało się już zdobyć kawę tuż przed imieninami i okazało się, że jest ona w ziarnach, Ojciec siedzący przed telewizorem, w którym z pulsujących kręgów zamieci szarych pikseli wyłaniały się raz po raz fantastyczne kształty czarno-białej panoramy blokowisk Ursynowa, powiedział do mnie: Idź do Stefana zmielić, bo oni mieli młynek".
Wysłany z tym poleceniem narrator rusza w blokowe korytarze, które pod...