Izabela Skrzypiec-Dagnan - Własną drogą(2024) | Powieść |
„Własną drogą” to pierwsza powieść Izabeli Skrzypiec-Dagnan, jaką miałam okazję przeczytać. Była to bardzo udana lektura, momentami wzruszająca, na zmianę smutna i optymistyczna, ale wisienką na torcie okazało się zakończenie, które wywróciło całą fabułę do góry nogami.
Akcja rozgrywa się współcześnie.
Melania, młoda kobieta, od kilku lat jest w udanym związku. Jej narzeczony któregoś dnia nagle oznajmia, że chyba ...zakochał się w koleżance z pracy. Zapewnia, że między nim, a znajomą do niczego nie doszło, ale Melania czuje się tak, jakby ziemia usunęła się jej spod stóp.
Poukładane życie rozpada się na kawałki, mimo że narzeczeni próbują ratować związek.
Melania decyduje się wyjechać w motocyklową podróż. Nie ma żadnych planów. Po prostu jedzie przed siebie…
Gdy psuje jej się motor poznaje przystojnego Mirona, również motocyklistę. Mężczyzna pomaga jej i zaprasza na spotkanie. Jest pociągający, ma poczucie humoru i podoba się Melanii, jednak ona decyduje się na dalszą samotną wędrówkę.
Gdy zatrzymuje się przy domu położonym nad jeziorem nieoczekiwanie spotyka byłego chłopaka, którego pokochała, będąc nastolatką.
To niespodziewane wydarzenie wprowadza dużo zmian i w jej życiu, i w życiu Piotra, który jest teraz zupełnie innym człowiekiem niż przed laty.
Przyznam, że gdy doszło do tego spotkania, obawiałam się, że książka zamieni się w jakiś banalny romans, ale nic bardziej mylnego!
Pobyt Melanii u Piotra, poznanie jego znajomych i przyjaciół oraz ich codziennych perypetii okazało się bardzo ciekawe, ujmujące i dające wiele do myślenia na temat różnych problemów oraz roli przypadku w życiu człowieka.
Spodobał mi się ten klimat, pełen opisów przeżyć wewnętrznych bohaterów oraz przyrody. Przy okazji licznych retrospekcji w tych rozdziałach poznajemy również przeszłość głównej bohaterki, która kryje niejeden sekret.
Czy Melania zostanie z Piotrem? Czy odnajdzie spokój i sens życia? – te pytania wciąż towarzyszyły mi podczas lektury.
Zanim nadeszła odpowiedź, autorka odpaliła taką bombę fabularną, że wcisnęło mnie w fotel – dosłownie i w przenośni.
Oczywiście, nie zdradzę zakończenia, ale napiszę, że to jeden z najciekawszych finałów powieści, jakie ostatnio poznałam.
Całość napisana jest barwnie, z nutką sentymentalnej tęsknoty za przeszłością, w realistyczny, nieprzesłodzony sposób.
Zaletą są też kreacje postaci – nie zawsze jednoznaczne i dynamiczne.
Polecam z czystym sumieniem – czyta się świetnie, a lektura okazuje się nie tylko przyjemna, ale i refleksyjna.
BEATA IGIELSKA